Sesja ślubna w Chorwacji
Z Sabiną i Olkiem planowaliśmy sesję w Hiszpanii na koniec marca, a wylądowaliśmy w maju w Chorwacji. No więc HVALA !
Wszyscy wiecie, że Chorwacja gdzie się człowiek nie zatrzyma jest piękna, wręcz skandalicznie piękna. Chłonie się każdy metr przestrzeni. Więc z jednej strony łatwo się robi zdjęcia w pięknych miejscach, a z drugiej strony trzeba te miejsca skrupulatnie wybrać bo żeby zatrzymać się wszędzie gdzie nam się podoba, mogłoby nam życia nie wystarczyć.
Nasz kierunek – Pag. Najbardziej słoneczna wyspa Adriatyku. Co wiedzieliśmy o samym Pagu – hmmm – nic. Najlepsze miejsca znajduje się przypadkiem więc bez problemu znajdziemy coś co zapierać będzie dech w piersiach.
Plener ślubny w Chorwacji
Zjeździliśmy wyspę wzdłuż i wszerz i choć nie było łatwo wybraliśmy to, co najlepiej pasowało do Sabiny i Olka. Na sesję mieliśmy jeden dzień więc nie mogliśmy wybierać miejsc rozrzuconych po całej wyspie, bo wszyscy skonalibyśmy ze zmęczenia i przegrzania w połowie dnia. Sesję zaczęliśmy w spokojnym miasteczku, które przypominało nam trochę Włochy. Wąskie uliczki, okiennice, kamienne mury w światłocieniu, gwar kawiarenek i zaciszne zacienione zakątki. Południowe słońce nie dawało nam wytchnienia, a jak przystało na wiosenną aurę z nieba lał się żar. Zaczęliśmy w południe, choć zwykle tego nie robimy. W przeciwnym razie nie mielibyśmy szans zdążyć przed zachodem słońca do gaju oliwnego. A z tego miejsca Pag jest bardzo znany. Najstarsze drzewa mają ponad tysiąc lat, a często splecione z kamieniami tworzą przedziwne kompozycje. Na zachód słońca ruszyliśmy już do Lun-u na sam kraniec wyspy, gdzie słońce zanurza się w Adriatyku.
Z Sabiną i Olkiem złapaliśmy świetny kontakt jeszcze w dniu ślubu. To ludzie, z którymi moglibyśmy przegadać dzień w dzień aż po świt, jak w Autobiografii Perfectu. A tematy na pewno by się nam nie skończyły. Kiedy tylko przyjechali do Chorwacji od razu umówiliśmy się na wspólny spacer i oczywiście kolację. O mamo jak my kochamy jedzenie, to aż zadziwiające jest… a potem przesiedzieliśmy do nocy. Obiecywaliśmy sobie grzecznie pójść spać, żeby następnego dnia mieć zapas energii, więc wróciliśmy grubo po północy i z regeneracji naszej i ich nici. Po sesji scenariusz się powtórzył, zmęczenie całym dniem nie mogło być przecież przeszkodą do kontynuowania dyskusji.
Jeśli chcecie zobaczyć historię dnia ślubu Sabiny i Olka zajrzyjcie koniecznie – tutaj.