Katie i Michał zdecydowali się na swój ślub w Irlandii.
Sami nie wierzyliśmy, że to dzieje się naprawdę. Ich rodziny przeleciały tysiące kilometrów aby być z nimi w tym wyjątkowym dniu.
Jak na Irlandię przystało powitał nas deszcz. Tym samym perspektywa jechania, po raz pierwszy po tej drugiej stronie drogi, bez szwanku wydawała się być zadaniem na miarę głównej wygranej na loterii.
Udało się drogi nie pomylić i dojechać na miejsce w jednym kawałku. Hurra, może szóstka w totka to nie jest ale dumą i radość wielkie. Daliśmy radę.
Wieczorem mieliśmy wreszcie też okazję poznać Katie i Michała. Wcześniej jakoś nie było czasu.
Uzgodniliśmy najważniejsze elementy dnia ich ślubu i powstrzymaliśmy się od nadmiernego rozgadania dając im się wyspać przed wielkim dniem.
Katie i Michał wszystko mieli zapięte na ostatni guzik. Nawet parasolki dla gości w razie deszczu czekały w pogotowiu, z pięknym logo które specjalnie zaprojektowała Katie z siostrą.
Ślub w Adare
Hotel, gdzie odbywało się przyjęcie i przygotowania wyglądał fantastycznie. Wyjątkowe wnętrza Dunraven Arms Hotel pamiętały jeszcze dawne lata. Każdy kąt opowiadał jakaś historię.
W czasie gdy dekoracje pojawiały się na stołach Katie i Michał, oni wydawali się najspokojniejszymi ludźmi na świecie.
Grama stresu nie zauważyliśmy ani u nich, ani u najbliższych. Katie zaszyła się wraz z siostrami i rodzicami, a Michał z przyjaciółmi.
Siostra Katie pomagała jej z ułożeniu włosów, mama przy makijażu. A w tym całym zamieszaniu znakomicie odnajdywał się tata Katie. Śmiechu było całe mnóstwo.
Na pewno zwrócicie uwagę na wyjątkową suknie Katie. Nasza uwagę przykuła już pierwszego wieczoru, ale jej historię poznaliśmy dopiero po ceremonii. Suknia panny młodej wcześniej należała do jej babci, a potem tą samą suknię w dniu swojego ślubu założyła jej mama.
Irlandzkie wesele
Ceremonia zaślubin odbywała się w przepięknym trzynastowiecznym kościele.
Po wyjściu z kościoła już wiedzieliśmy że to ślub na którym będziemy mieli ręce pełne roboty. Wszędzie działo się tyle, że spokojnie jeszcze 3 fotografów miałoby co robić.
Na przyjęciu były tradycyjne toasty, na polskich przyjęciach jeszcze rzadko spotykane.
A po obiedzie rozpoczęła się weselna zabawa z nauką irlandzkiego tańca.
Na plener wybraliśmy się na klify. Możecie go zobaczyć tutaj.
14 odpowiedzi
Alesz to jest soczyste <3
Swietny reportaz! I te emocje… Tyle radosci na tych zdjeciach!
super! świetny materiał i piękny ślub 🙂
Bardzo mądrze opowiedziana historia, ukazują radość Państwa Młodych, emocję, wzruszenia. Brawo.
Jest moc, jest energia <3
Rewelacja Robaczki !! Świetne Repo.
Ale klimat, fantastyczne!
Piękny ślub! A światło w kościele – bajeczne, do pozazdroszczenia! 🙂
Kapitalny materiał! Gratuluję!!!
Fajnie! Z reporterskim zacięciem! <3
super materiał 🙂
Bardzo fajny materiał, super się to ogląda, kościół rewelacyjny.
Mega kościół, super światło – wykorzystaliście potencjał na maksa!
Świetny klimat na tych zdjęciach jest